Natykając się na niesamowite zdjęcie przed i po na blogach włosomaniaczek stwierdziłam, że i ja spróbuję. Więc umyłam włosy czarną rzepą z barwy, rozmieszałam 1 łyżkę żelatyny z 3 łyżkami wrzątku. Poczekałam aż ostygnie i dodałam pół łyżki odżywki isany z babassu . Mieszanka strasznie stężała więc włożyłam do mikrofalówki i zagrzałam. Za mocno bo aż wrzało w szklance. Ale stwierdziłam, że może się nada i miałam rację . Pod wpływem ciepła składniki się połączyły. Przyszedł czas na nakładanie, u mnie 3cm od głowy, żeby nie przesadzić. Gdy nakładałam tę maź i patrzyłam jak włosy zaczynają się niemiłosiernie lepić to zaczęłam się przeklinać w duchu. Ale nie odpuściłam nałożyłam woreczek na włosy i ręcznik. Trzymałam 45 min, a gdy zdjęłam byłam w ciężkim szoku. Włosy dosłownie "wypiły" żelatynę i na włosach pozostała odżywkowa powłoczka. Zmyłam miksturę dokładnie chłodną wodą. A gdy złapałam za włosy to się przeraziłam, były szaleńczo grube i jakieś takie sztywne. W głowie pojawiła się myśl "pewnie przeproteinowanie i nie wychylę dziś głowy z domu". Jednak po wyschnięciu, stwierdziłam, że efekt jest całkiem niezły ;]]
Włosy przed prezentowały się mniej więcej tak :
Po domowym laminowaniu:
(pochmurny dzień więc przepraszam za różnicę świateł)
Włosy lśniące, wygładzone, obciążone ale nie za bardzo. Wyglądają dużo dużo lepiej ;]